wtorek, 22 marca 2016

Przecież jesteś tylko...

Przecież jesteś tylko blogerką...
Przecież jesteś tylko pracownikiem biurowym...
Przecież jesteś tylko mamą...
Przecież jesteś tylko kobietą...
Przecież jesteś tylko...

No właśnie, przecież jesteś tylko człowiekiem!

Ludzie, którzy używają takich stwierdzeń są bardzo zakompleksieni i koniecznie chcą komuś udowodnić swoją wyższość. No bo przecież jaki miało by to mieć inny cel?

Dlaczego taką frajdę sprawia nam zaniżanie czyjejś wartości? Czy to, że czyjeś poczucie wartości spadnie poskutkuje tym, że nasze wzrośnie? Czy chcemy aby inni ludzie byli słabi? Czy my wtedy będziemy lepsi?

Uwielbiam kampanie Always #likeagirl które pokazują poważny problem.
Że to my,  że to nasze małe słówka, niewielkie docinki, PRZECIEŻTAKIENIEZNACZĄCE rzeczy, no nie? Że to my tworzymy słabych, niewierzących w siebie ludzi, że to my uczymy innych, że ciągle muszą COŚ KOMUŚ udowadniać bo są przecież tak mało warci, "są tylko".

Do napisania tego tekstu natchnął mnie ekstremalnie... tendencyjny wywiad z ddtvn. 
Jakiś nieznany mi, widocznie zakompleksiony albo nieświadomy i niedouczony koleś "przeprowadzał wywiad" z Jessicą Mercedes na temat jej sukcesu na paryskim Fashion Week i miałam wrażenie, że próbował jej wmówić, że przecież ona jest tylko blogerką. No przecież co ona biedna ze sobą zrobi jak ktoś przestanie czytać jej bloga? Albo jak ludzie przestaną się interesować modą? To co wtedy? Jessica próbowała wybrnąć, że przecież nie tylko pisze bloga, że ma firmę modową, że co prawda nie chciała być chirurgiem i ratować ludzkich istnień, no ale nie jest z tego powodu gorsza...

A mogła zapytać: ej koleś! A kim Ty jesteś żeby mnie oceniać? A co Ty zrobisz jak stracisz robotę w TVN? 

Pójdźmy dalej, przecież KAŻDEMU można zadać takie pytanie.
Hej, a co zrobisz jak stracisz swoją ciepłą posadkę?
Na jak długo wystarczy Ci oszczędności?
Jak szybko znajdziesz nową pracę?
Ej, czyjaś matko, co zrobisz jak dziecko dorośnie i wyfrunie z gniazda a Ty zostaniesz sama ze sobą?
A jeśli masz swoją firmę, jaką masz pewność, że jutro będziesz miał klientów? 


Nie mówię, że to nierozsądne pytania. Każdy musie je zadawać. SOBIE. Sobie samemu. 
I nikomu nic do tego.

Żyj i daj żyć innym.
PO SWOJEMU
TAKIMI JAKIMI SĄ

Link do wywiadu: http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/jessica-mercedes-w-modzie-ma-ogromny-zasieg,196393.html

sobota, 19 marca 2016

Krem pod oczy clarena z 3 rodzajami komórek macierzystych, Tricelles Eye Cream

Krem pod oczy Clareny wydawał mi się bardzo ciekawym produktemm. Producent nie obiecuje cudów i poza namiętną nazwą nie otrzymamy hiper bajkowego opisu działania a rzetelny i jasny opis. Dla zainteresowanych:
"Krem pod oczy dla cery atopowej i bardzo wrażliwej. Regeneruje, nawilża i redukuje głębokość zmarszczek, dzięki zawartości 3 rodzajów komórek macierzystych: PhytoCellTec™ Solar Vitis, PhytoCellTec™ MalusDomestica, PhytoCellTec™ Argan. Witamina E działa przeciwzapalnie, a skwalen wzmacnia naturalną barierę lipidową skóry."



Krem ma  bardzo lekką konsystencję, szybciutko się wchłania, nie zostawie po sobie śladu, nie jest tłusty, ale czuć lekkie nawilżenie. Skóra pod oczami wydaje się zadbana, odprężona i świeża. 
Myślę, że lekko zredukował cienie pod oczami, ale nie umiem stwierdzić jednoznacznie to jego zasługa ;)

Jedyny minus tego kremu to moim zdaniem mała wydajność. Mimo dość wodnistej i bardzo lekkiej konsystencji wystarczył mi chyba na 3 tygodnie, gdzie poprzedni krem pod oczy z Clareny (Ten) wystarczył mi na ok 2 miesiące!

Sporym wyzwaniem jest też cena - 74zł/15 ml

Podsumowując: bardzo przyjemnie się go używa, jest delikatny, efekty są fajne, ale nie kupię ponownie bo na dzień dzisiejszy wolę Oxy Matrix Eye Cream (cięższy, bardziej gęsty i tańszy).



poniedziałek, 14 marca 2016

Dietetyczne śniadanie / kolacja dla każdego

Po Świętach Bożego Narodzenia zaczęłam odchudzać męża. Efekty, jak dla mnie są rewelacyjne, bo straciliśmy już 10 kg. On, ja mam 48 kg zarówno przed dietą jak i po, ale czasami ukradkiem zjadam czekoladę i słodzę napoje, kawę zawsze piję ze śmietanką. To niby nic, ale właśnie podczas diety zdałam sobie sprawę, że to właśnie to "niby nic" ma MASĘ kalorii.

Pożywne śniadanie w wersji fit. Co najlepsze jest bardziej smaczne, pożywne i zdrowe niż kiedy nie byliśmy na diecie. Dużo więcej myślimy co zjeść i jak niż kiedyś. Niestety zwykły pszenny chleb jaki jada się w Polsce najczęściej nie ma w sobie nic zdrowego! Żadnych witamin, błonnika, dosłownie nie warto go jeść, ale jeśli już musicie i nie potraficie się z nim rozstać polecam Wam ten tekst o kanapkach na diecie: KLIK w ogóle to dzięki tej stronie udało nam się tyle schudnąć. To prawdziwa skarbnica wiedzy!


Ja lubię "chlebki" Wasa (kromka 36 kcal), ale są one bardziej kaloryczne niż np. Sonko (kromka 19 kcal). 
Kaloryczność takiego dużego talerza z 4 kromek to 216 kcal (na Sonko).
Chlebki Sonko/ Wasa: 76/144kcal
Pomidor: 16 kcal
Papryka: 12,8 kcal
Cebula: 4,5 kcal
Sałata: 2 kcal
Rzodkiewka: 4,2 kcal
Jajko (pół): 39 kcal
Wędlina z piersi kurczaka (3 plasterki): 44 kcal
Serek do smarowanie President lub Turek Figura* (1 łyżka): 18 kcal

Razem: 216 kcal (sonko) lub 284 kcal (Wasa)

* to najmniej kaloryczne serki twarogowe do smarowania jakie znalazłam (ok. 90  kcal/100g).


Smacznego i powodzenia w odchudzaniu! 

sobota, 12 marca 2016

Nacomi, Maska algowa przeciwtrądzikowa i przeciwzapalna

Od bardzo dawna męczę się z zaczerwienieniem wokół ust. Nie mam pojęcia skąd to wynika i co to jest. Zbieram się do dermatologa od ładnych paru lat, przeprowadzona przeze mnie i wujka google diagnoza jest słabym rozwiązaniem ;)


... ale do rzeczy!
Maseczkę z Nacomi znalazłam w Hebe. Kosztowała ok. 20zł/40g. Teoretycznie wystarcza na 2 razy, mnie wystarczyła na ok. 6 zastosowań. Więc cena w miarę rozsądna. 
Spektakularnych efektów nie zauważyłam, ale wydaje mi się że przy regularnym stosowaniu zaczerwienienie zmniejszyło się - więc skutek jest :)

Skóra wydaje się być zadbana, zrelaksowana i odświeżona. Nawet nawilża, mimo że producent tego nie obiecuje. Jednak zawsze po zastosowaniu maseczki konieczne jest wklepanie w twarz kremu.
Czasami maseczkę mieszałam z inną lub z czarnym mydłem, efekty były równie fajne. 

Co najbardziej mi się podoba? To, że maseczka zastygając tworzy jakby "drugą skórę", gumowy odlew twarzy. Nie trzeba jej zmywać, maseczkę wystarczy podważyć, pociągnąć i już! A najbardziej chyba nie lubię tego zmywania maseczek... zawsze zajmuje to dużo czasu i brudzę wszystko dookoła - może jestem antytalentem? :P 



Podsumowując: 
Maseczka podoba mi się, sądzę że kiedyś do niej wrócę, albo wypróbuję jakąś inną z tej serii. 
Uwielbiam sposób jej ściągania - jest szybki, a wszystko co pozwala zaoszczędzić czas jest na wagę złota (ech... takie mamy czasy)!

Jeżeli nie szukacie maseczki dającej natychmiastowe i spektakularne efekty to warto wypróbować! 


czwartek, 10 marca 2016

3...2...1... start! Powrót do blogowania

Cześć dziewczyny (i chłopaki)! Przestałam prowadzić bloga jakieś 15 miesięcy temu! Cały czas obiecywałam sobie, że do tego wrócę, i myślę że najwyższa pora, bo zbieranie zajęło mi ponad pół roku.

Musiałam przestać blogować z powodu pracy. Mam nadzieję, że tym razem dam radę pogodzić pracę zawodową i prowadzenie bloga. I że robienie zdjęć będzie przyjemniejsze ;)

Trochę też zmienię tematykę bloga, no bo i ja się zmieniłam... A blog to ma być mój dom i moje przemyślenia. 

Na dobry początek zobaczcie to:

Wy też znacie jakiejś szczęśliwe ślimaki?