poniedziałek, 27 października 2014

Odrobina kultury: Cukiernia pod Amorem Zajezierscy

Oj, jak ja chodziłam za tą serią. Moje okrążanie półek Empika trwało ponad rok aż w końcu serię dostałam. Składa się ona z trzech tomów, które jak się okazało są jak jedna wielka książka tyle że podzielone na trzy (nie wiem po co? Aby nie przerażać czytelnika ilością stron, czy żeby mądrzej wyglądało). Książka zapowiada się miło, słodko i sympatycznie - aż chce się usiąść przy gutowskiej kawie, jagodziance w kształcie mumii i ciastku w kształcie pierścienia, niekiedy nawet wyruszyć na wyprawę w Kresy Wschodnie i zobaczyć pałac - muzeum w Zajezierzycach i popatrzeć na obraz hrabiego Tomasza.
Ale, ale... żeby nie było tak cukierkowo przedstawiam moją bardzo subiektywną ocenę (bo wiem, że ta książka bardzo wielu osobom podoba się bezgranicznie).
Pierwsze co początkowo trochę gubi (zwłaszcza kiedy tak jak ja nie wie się o drzewie genealogicznym rodziny z tyłu książki) to retrospekcje z bardzo różnych lat. Nie jest to typowa retrospekcja "przeszłość-teraźniejszość" a 1995-1830-1850-1995-1890-1995-1820. Pokopane w cały świat. Najpierw poznajemy dorosłego hrabiego Tomasza, potem współczesnego Waldemara i Igę, potem mamy malutkiego Tomasza, dopiero później młodość jego matki. W końcu w połowie się przyzwyczaiłam.
Książka nie wciągnęła mnie od początku, bo ta historia hrabiczów i służących była nudna jak "Dynastia", współczesna Iga i jej ojciec Waldemar nudni jak flaki z olejem i nawet historia tajemniczego odkrycia mumii z pierścieniem Hryciów na gutowskim rynku rozciągnięta do granic możliwości (i nie martwcie się, zostanie rozwiązana dopiero w trzecim tomie - to tak w ramach dłużyzny). Taką sagę to ja mam gdzieś - pomyślałam i rzuciłam w kąt na długie tygodnie.
Zaczęłam ją czytać ponownie tylko dlatego, że dostałam nową książkę, którą chciałam zacząć czytać a nie mogłabym dopóki tej bym nie zmęczyła (taka prywatna zasada). I tym razem coś mnie wciągnęło w to nudne prowincjonalne życie. Przeczytałam w 3 wieczory ale nie powiem, że jestem oszołomiona i zachwycona. Raczej zdenerwowana, że autorka straciła 3 moje wieczory na książkę, w której kompletnie nic się nie działo i większość to nie akcja a "upiększaczo-sraczko-powiększacze" tekstu. Sama autorka streściła całą pierwszą część na dwóch stronach tomu o Cieślakach. I zapewniam Was, że można by je rozbudować do maksymalnie czterech i kompletnie wszystko w nich zawrzeć. Samo opowiedzenie o książce zajęło mi może 5-10 minut rozmowy.

Ogólnie można przeczytać, bo książka jest łatwa i w miarę przyjemna. Ładnie wydana, a okładka bardzo przemyślana. Takie ot czytadło do poduszki jak dla mnie.

UWAGA, poniżej mogę być zawarte treści ksiażki.

W dodatku książka jest bardzo przewidywalna. Już na pierwszych stronach dowiadujemy się, że hrabia Tomasz Zajezierski nie umie obyć się bez kobiet i ma liczne kontakty w wieloma niewiastami. Kilka stron dalej, że ród Zajezierskich się skończy, jeśli panu na Zajezierzycach urodzi się dwóch synów o tym samym imieniu. No, na prawdę trudno skojarzyć ze sobą te dwa fakty i domyślić się, że hrabia Tomaszek doprowadzi do końca rodu Zajezierskich.
Odnaleziona mumia w Gutowie ma na palcu złoty pierścień, jak się okazuje 5 stron dalej należał on do pradziadka Igi, zaginął podczas wojny. Hrabia daje ten pierścień chłopce Mariannie w imię rzekomej miłości. Ta intryga pozostała w pierwszej części nierozwiązana, ale śmiem twierdzić że do przodków Igi należała panna Marianna. Ale mnie to zaskoczy.
W książce dowiadujemy się, że zięciem Tomasza Zajezierskiego został syn zaborcy Wsiewołod Toroszyn mąż Kingi Bysławskiej, razem mieli córkę Grażynę, która urodziła się w 1899 r. i została piosenkarką w Warszawie (matka Adama), natomiast babka Igi Celina Hryć miała w 1942 r. kochanka z Warszawy, Adama Toroszyna. A Iga później już nie jest Igą Hryć a Igą Toroszyn. Przypadek? Czy raczej 5 pokoleń później te same rodziny i geny się zmieszały.

Książka jest niesamowicie przewidywalna poniekąd przez drzewo genealogiczne rodu Zajezierskich i Hryciów (ale w drugiej części Cieślakowie już nie dostali drzewka) oraz przez opisy postaci i daty życia.

Przyznam też, że były momenty dość śmieszne. Jak to, że hrabia Tomasz gardził mężem siostry swojej wybranki Ady, ponieważ był synem zaborcy (Rosjaninem) natomiast o czym nie wiedział to fakt iż był jego bratem (mieli wspólnego ojca) - istna telenowela.
Przyjaciółka Ady skarżyła się, że nie może zajść w ciążę - przy badaniu pół roku później okazało się, że nadal jest dziewicą.
I całkiem nieprzyjemne: gdy zachwycający hrabia Tomasz uwodził chłopkę Mariannę z chóru obiecując, że zerwie zaręczyny z Adą i będzie z panną Marianną, swoje obietnice poparł ofiarowując jej pierścień Rodu Gutowskich z 1300 r. Gdy już uwiódł chłopkę zostawił ją nie odzywając się w ogóle a ona musiała emigrować do Ameryki.

Rozpisałam się, a to tylko pierwsza część. Miałam zamiar zrecenzować tu wszystkie trzy, ale wystarczy tych wypocin.

A Wy znacie "Cukiernię pod Amorem"? Czytałyście? Jakie macie odczucia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam Cię! Korzystaj, komentuj!