sobota, 9 kwietnia 2016

500+ najgłupszy program ever!

PISodupy, Adnrzeje Dupy, Szydłokrowy i inne pierdoły rządowe chyba już niczym mnie nie zaskoczą. Żerują na biednych ludziach, którzy nie pracują albo pracują za najniższą krajową i kupują ich głosy czym tylko się da. Zamykają usta dziennikarzom, wpierdalają się do słowa pisanego, cenzorują co się da, kupują moherów, nakazują księżom głosić bzdury, są przeciwko aborcji, ale urodzone maluchy już mają gdzieś. Mają teksty jak Coelho "Rodzina to największa inwestycja" i tym samym bardzo naturalnie udało im się kupić głos tych, którym wydaje się, że głównym celem posiadania dzieci jest to, że będą zapieprzać na czyjąś emeryturę.

Uwierzcie płacę więcej ZUSu niż wasza pięcioosobowa rodzina jak podejrzewam. To z tego ZUSU teraz ktoś opłaca CZYJEŚ emerytury. I wcale mi się to nie podoba, gdybym miała wybór to bym tego cholernego ZUSU nie płaciła, i tak leczę się prywatnie bo w kolejkach utknąć można na rok do 25 lat w zależoności od tego czego potrzebujemy. Gdybym miała wybór to bym go nie płaciła i obiecuję, że nigdy bym się nie upomniała o ani grosik z tej nędznej i śmiesznej zusowskiej emerytury. 
Ale nie mam... 
tak samo jak nie mam teraz cholernego wyboru, że z moich podatków są utrzymywane czyjeś dzieci i jakieś baby zamiast pójść do roboty będą wolały siedzieć w domu bo na jedno wyjdzie...
A ja na tych co nie robią nic będę zapierdalać dwa razy więcej.

Tylko się nie osrajcie wszyscy jak program zniknie a podatki pójdą w kosmos. Bo wiecie jak jest? Jak się bierze to prędzej czy później trzeba będzie oddać z powrotem. Ale o tym PIS zapomniał powiedzieć.

Czyli jeśli jakieś Panie mówią "Dlatego teraz te dzieci, z tych patologicznych rodzin będą zapierdalać na Ciebie, tak, jak Ty zapierdalasz teraz na mnie" to zalewa mnie krew. Bo ja mam w dupie zarobki Twoich dzieci, kto wie czy w ogóle będą pracować, tak jak teraz większość kobiet nie pracuje to z Twojego punktu widzenia jest niepotrzebna społeczeństwu (chyba, że do robienia nowych - przyszłych pracowników). Bo przecież nie płacisz ZUSu, z twojego życia nie wynika niczyja emerytura a jednak ktoś Cię spłodził jako przyszłego dawcę emerytek, nie? Jak w ogóle możesz tak myśleć o swoich dzieciach? 


wtorek, 5 kwietnia 2016

Niektórzy się nie rozwijają

Wiecie jak jest. Każdy ma swoją życiową drogę. Czasami nasze ścieżki krzyżują się, biegną obok, a potem całkiem niespodziewanie, tak nagle skręcają o 180 stopni. Rozbieżność. Bywa. 
Z niektórymi jesteśmy całe życie, z innymi rozdzielamy się i wracamy po czasie, a z niektórymi osobami już nigdy się nasze drogi nie skrzyżują. 

To naturalne, każdy jest inny, ma inne potrzeby, inne otoczenie, inne wychowanie, pracę, inaczej spędza wolny czas. Niektórzy nigdy nie podejmują pracy, niektórzy są wiecznymi studentami, inni całe życie siedzą beztrosko rodzicom na głowie i to właśnie tej grupy, zazwyczaj niezwykle roszczeniowej nigdy nie zrozumiem. 

Moje ścieżki łączą się z taki osobnikami i mimo, że staram się z nimi kooperować to zazwyczaj nic nie wychodzi. No bo jak można żyć, bawić się, spotykać i gadać z kimś kto się nie rozwija? Kto stoi w miejscu i jest na poziomie nastolatka? TAK, NASTOLATKA. Dalej nie rozumie życia, nie traktuje pracy serio - no przecież rodzice mu pomogą! Jak szef to gbur to nie pójdę jutro do roboty, pokaże mu! A co? Nie myśli o dzieciach - no bo sam jest dzieckiem, a jak dziecko zrobi to i tak nie poważnieje, no bo rodzice pomogą. A tak w ogóle to okropni Ci rodzice, bo kieszonkowego dają za mało, bo czasami każą wynieść śmieci, albo posprzątać w swoim pokoju. Tak w swoim pokoju, tym w którym mieszka od 30 lat, na garnuszku u rodziców. 

Jak się rodzice będą czepiać to sobie pojadą na wakacje, żeby im pokazać, że są dorośli! No bo przecież pracują, to mają! Opłaty? Prąd? Woda? Gaz? To matka nie zapłaciła?

Nie, zdecydowanie nie mam o czym gadać z ludźmi, którzy są mentalnymi nastolatkami. 
Bycie nastolatkiem jest w porządku o ile ma się naście lat.


* Są wyjątki i Ci co mieszkają z rodzicami, bo nie mają wyboru. 
Ale jednak... zazwyczaj to lebry bez ambicji, wygodne i bez pomysłu na siebie. 

** Przepraszam, jeśli uraziłam jakiegoś poważnego, ambitnego i pracowitego nastolatka - bo tacy też są. 

wtorek, 22 marca 2016

Przecież jesteś tylko...

Przecież jesteś tylko blogerką...
Przecież jesteś tylko pracownikiem biurowym...
Przecież jesteś tylko mamą...
Przecież jesteś tylko kobietą...
Przecież jesteś tylko...

No właśnie, przecież jesteś tylko człowiekiem!

Ludzie, którzy używają takich stwierdzeń są bardzo zakompleksieni i koniecznie chcą komuś udowodnić swoją wyższość. No bo przecież jaki miało by to mieć inny cel?

Dlaczego taką frajdę sprawia nam zaniżanie czyjejś wartości? Czy to, że czyjeś poczucie wartości spadnie poskutkuje tym, że nasze wzrośnie? Czy chcemy aby inni ludzie byli słabi? Czy my wtedy będziemy lepsi?

Uwielbiam kampanie Always #likeagirl które pokazują poważny problem.
Że to my,  że to nasze małe słówka, niewielkie docinki, PRZECIEŻTAKIENIEZNACZĄCE rzeczy, no nie? Że to my tworzymy słabych, niewierzących w siebie ludzi, że to my uczymy innych, że ciągle muszą COŚ KOMUŚ udowadniać bo są przecież tak mało warci, "są tylko".

Do napisania tego tekstu natchnął mnie ekstremalnie... tendencyjny wywiad z ddtvn. 
Jakiś nieznany mi, widocznie zakompleksiony albo nieświadomy i niedouczony koleś "przeprowadzał wywiad" z Jessicą Mercedes na temat jej sukcesu na paryskim Fashion Week i miałam wrażenie, że próbował jej wmówić, że przecież ona jest tylko blogerką. No przecież co ona biedna ze sobą zrobi jak ktoś przestanie czytać jej bloga? Albo jak ludzie przestaną się interesować modą? To co wtedy? Jessica próbowała wybrnąć, że przecież nie tylko pisze bloga, że ma firmę modową, że co prawda nie chciała być chirurgiem i ratować ludzkich istnień, no ale nie jest z tego powodu gorsza...

A mogła zapytać: ej koleś! A kim Ty jesteś żeby mnie oceniać? A co Ty zrobisz jak stracisz robotę w TVN? 

Pójdźmy dalej, przecież KAŻDEMU można zadać takie pytanie.
Hej, a co zrobisz jak stracisz swoją ciepłą posadkę?
Na jak długo wystarczy Ci oszczędności?
Jak szybko znajdziesz nową pracę?
Ej, czyjaś matko, co zrobisz jak dziecko dorośnie i wyfrunie z gniazda a Ty zostaniesz sama ze sobą?
A jeśli masz swoją firmę, jaką masz pewność, że jutro będziesz miał klientów? 


Nie mówię, że to nierozsądne pytania. Każdy musie je zadawać. SOBIE. Sobie samemu. 
I nikomu nic do tego.

Żyj i daj żyć innym.
PO SWOJEMU
TAKIMI JAKIMI SĄ

Link do wywiadu: http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/jessica-mercedes-w-modzie-ma-ogromny-zasieg,196393.html

sobota, 19 marca 2016

Krem pod oczy clarena z 3 rodzajami komórek macierzystych, Tricelles Eye Cream

Krem pod oczy Clareny wydawał mi się bardzo ciekawym produktemm. Producent nie obiecuje cudów i poza namiętną nazwą nie otrzymamy hiper bajkowego opisu działania a rzetelny i jasny opis. Dla zainteresowanych:
"Krem pod oczy dla cery atopowej i bardzo wrażliwej. Regeneruje, nawilża i redukuje głębokość zmarszczek, dzięki zawartości 3 rodzajów komórek macierzystych: PhytoCellTec™ Solar Vitis, PhytoCellTec™ MalusDomestica, PhytoCellTec™ Argan. Witamina E działa przeciwzapalnie, a skwalen wzmacnia naturalną barierę lipidową skóry."



Krem ma  bardzo lekką konsystencję, szybciutko się wchłania, nie zostawie po sobie śladu, nie jest tłusty, ale czuć lekkie nawilżenie. Skóra pod oczami wydaje się zadbana, odprężona i świeża. 
Myślę, że lekko zredukował cienie pod oczami, ale nie umiem stwierdzić jednoznacznie to jego zasługa ;)

Jedyny minus tego kremu to moim zdaniem mała wydajność. Mimo dość wodnistej i bardzo lekkiej konsystencji wystarczył mi chyba na 3 tygodnie, gdzie poprzedni krem pod oczy z Clareny (Ten) wystarczył mi na ok 2 miesiące!

Sporym wyzwaniem jest też cena - 74zł/15 ml

Podsumowując: bardzo przyjemnie się go używa, jest delikatny, efekty są fajne, ale nie kupię ponownie bo na dzień dzisiejszy wolę Oxy Matrix Eye Cream (cięższy, bardziej gęsty i tańszy).



poniedziałek, 14 marca 2016

Dietetyczne śniadanie / kolacja dla każdego

Po Świętach Bożego Narodzenia zaczęłam odchudzać męża. Efekty, jak dla mnie są rewelacyjne, bo straciliśmy już 10 kg. On, ja mam 48 kg zarówno przed dietą jak i po, ale czasami ukradkiem zjadam czekoladę i słodzę napoje, kawę zawsze piję ze śmietanką. To niby nic, ale właśnie podczas diety zdałam sobie sprawę, że to właśnie to "niby nic" ma MASĘ kalorii.

Pożywne śniadanie w wersji fit. Co najlepsze jest bardziej smaczne, pożywne i zdrowe niż kiedy nie byliśmy na diecie. Dużo więcej myślimy co zjeść i jak niż kiedyś. Niestety zwykły pszenny chleb jaki jada się w Polsce najczęściej nie ma w sobie nic zdrowego! Żadnych witamin, błonnika, dosłownie nie warto go jeść, ale jeśli już musicie i nie potraficie się z nim rozstać polecam Wam ten tekst o kanapkach na diecie: KLIK w ogóle to dzięki tej stronie udało nam się tyle schudnąć. To prawdziwa skarbnica wiedzy!


Ja lubię "chlebki" Wasa (kromka 36 kcal), ale są one bardziej kaloryczne niż np. Sonko (kromka 19 kcal). 
Kaloryczność takiego dużego talerza z 4 kromek to 216 kcal (na Sonko).
Chlebki Sonko/ Wasa: 76/144kcal
Pomidor: 16 kcal
Papryka: 12,8 kcal
Cebula: 4,5 kcal
Sałata: 2 kcal
Rzodkiewka: 4,2 kcal
Jajko (pół): 39 kcal
Wędlina z piersi kurczaka (3 plasterki): 44 kcal
Serek do smarowanie President lub Turek Figura* (1 łyżka): 18 kcal

Razem: 216 kcal (sonko) lub 284 kcal (Wasa)

* to najmniej kaloryczne serki twarogowe do smarowania jakie znalazłam (ok. 90  kcal/100g).


Smacznego i powodzenia w odchudzaniu! 

sobota, 12 marca 2016

Nacomi, Maska algowa przeciwtrądzikowa i przeciwzapalna

Od bardzo dawna męczę się z zaczerwienieniem wokół ust. Nie mam pojęcia skąd to wynika i co to jest. Zbieram się do dermatologa od ładnych paru lat, przeprowadzona przeze mnie i wujka google diagnoza jest słabym rozwiązaniem ;)


... ale do rzeczy!
Maseczkę z Nacomi znalazłam w Hebe. Kosztowała ok. 20zł/40g. Teoretycznie wystarcza na 2 razy, mnie wystarczyła na ok. 6 zastosowań. Więc cena w miarę rozsądna. 
Spektakularnych efektów nie zauważyłam, ale wydaje mi się że przy regularnym stosowaniu zaczerwienienie zmniejszyło się - więc skutek jest :)

Skóra wydaje się być zadbana, zrelaksowana i odświeżona. Nawet nawilża, mimo że producent tego nie obiecuje. Jednak zawsze po zastosowaniu maseczki konieczne jest wklepanie w twarz kremu.
Czasami maseczkę mieszałam z inną lub z czarnym mydłem, efekty były równie fajne. 

Co najbardziej mi się podoba? To, że maseczka zastygając tworzy jakby "drugą skórę", gumowy odlew twarzy. Nie trzeba jej zmywać, maseczkę wystarczy podważyć, pociągnąć i już! A najbardziej chyba nie lubię tego zmywania maseczek... zawsze zajmuje to dużo czasu i brudzę wszystko dookoła - może jestem antytalentem? :P 



Podsumowując: 
Maseczka podoba mi się, sądzę że kiedyś do niej wrócę, albo wypróbuję jakąś inną z tej serii. 
Uwielbiam sposób jej ściągania - jest szybki, a wszystko co pozwala zaoszczędzić czas jest na wagę złota (ech... takie mamy czasy)!

Jeżeli nie szukacie maseczki dającej natychmiastowe i spektakularne efekty to warto wypróbować! 


czwartek, 10 marca 2016

3...2...1... start! Powrót do blogowania

Cześć dziewczyny (i chłopaki)! Przestałam prowadzić bloga jakieś 15 miesięcy temu! Cały czas obiecywałam sobie, że do tego wrócę, i myślę że najwyższa pora, bo zbieranie zajęło mi ponad pół roku.

Musiałam przestać blogować z powodu pracy. Mam nadzieję, że tym razem dam radę pogodzić pracę zawodową i prowadzenie bloga. I że robienie zdjęć będzie przyjemniejsze ;)

Trochę też zmienię tematykę bloga, no bo i ja się zmieniłam... A blog to ma być mój dom i moje przemyślenia. 

Na dobry początek zobaczcie to:

Wy też znacie jakiejś szczęśliwe ślimaki?

środa, 31 grudnia 2014

Kamuflaż Janssen Perfect Blend


Przyszła pora na ocenę jednego z moich niezbędników. Kamuflaż to taki mocny korektor, chyba zawsze jest gęsty i posiada znacznie więcej pigmentu. Ja posiadam w swojej kolekcji 2 kamuflaże (Janssen i Artdeco) więc mogę je porównać. Ja posiadam nr 2 - żółty, przeznaczony głównie na cienie pod oczami ale z krostami i innymi niespodziankami radzi sobie równie dobrze.

MÓJ PROBLEM: Zacznę od tego, że od zawsze zmagałam się z dużymi sińcami pod oczami, których za nic nie mogłam zakryć - mam głęboko osadzone oczy i cienką skórę (tak podejrzewam). Jak dotąd nie spotkałam żadnego kosmetyku, który zatuszowałby moje sińce w sposób zadowalający.

 DZIAŁANIE: Janssen sobie radzi całkiem nieźle, co prawda nie zakrywa moich sińców w 100%, ale maskuje je całkiem dobrze (o wiele lepiej niż kamuflaż Artdeco). Kiedy czasem wyskoczy mi jakiś okropny pryszcz, czy mam jakieś przebarwienia to bez problemu znikają one pod cienką warstwą kosmetyku i są kompletnie niewidoczne! Pierwszego razu byłam całkowicie zaskoczona, że to jest możliwe aby zatuszować tak dobrze wyprysk, aby przy okazji nie było widać kosmetyku a skóra wyglądała naturalnie. Przy aplikacji w okolicach oczu należy uważać aby nie przesadzić, bo produkt w dużych ilościach lubi wchodzić w zmarszczki. Jednak aby zakamuflować wybrany obszar twarzy nie trzeba używać zbyt wiele kosmetyku. Janssen jest jak dotąd moim ulubionym.



CENA: Za kamuflaż zapłaciłam 43,5 zł (razem z przesyłką) na Allegro, posiadam nr. 2, który jest żółtawy. Obecnie na stronie producenta kosztuje 45 zł.

ZUŻYCIE I EFEKTYWNOŚĆ :P Używam regularnie Janssena (tzn. prawie codziennie na sińce pod oczami i od czasu do czasu na na przebarwienia i krosty) już ponad rok, a jego zużycie jest minimalne! Może ubyło mi parę milimetrów. Do dna słoiczka mam chyba jeszcze kilka razy tyle. Niby jest dość drogi ale za to starcza na baaaardzo długo i jeszcze możemy się nim dzielić np. z mamą, siostrą czy córką i na pewno nie zabraknie. Jednak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jeśli ktoś kupuje ten kamuflaż na użytek osobisty to go chyba przed datą ważności nie da rady zużyć, więc pudełeczko mogłoby być mniejsze np. o połowę i cena wtedy też. A lepiej kupić częściej i mniej, tym bardziej, że czasem zdarza się go użyć paluchem na krostę i pewno mam w nim zbiorowisko bakterii PS. I tak go lubię.


Moje oko pomalowane kamuflażem Janssen nr 02 i podkładem Revlon Colorstay nr 180 po około 9 godzinach po zrobieniu makijażu! Niestety rzadko mam czas tak perfekcyjnie* się pomalować :(
Bez makijażu nie pokażę, bo wstyd!

* przy moich totalnie nieprofesjonalnych umiejętnościach w mojej ocenie to niemalże perfekcja :P

OD PRODUCENTA: "Używając szpatułki nałożyć niewielką ilość kremu/ów na brzeg dłoni i wymieszać do uzyskania pożądanego koloru. - Nałożyć cienkimi warstwami na skórę używając gąbki do makijażu. - Powtórzyć kroki do uzyskania pożądanej warstwy kamuflującej. Wskazówka: PERFECT COVER CREAM kolory 01 i 02 idealnie maskują cienie pod oczami. W przypadku skóry odwodnionej nałóż najpierw krem na okolicę oczu. Następnie zaaplikuj podkład Long Lasting Make-Up lub krem na dzień z pigmentem na całą twarz. PERFECT COVER CREAM kolory 05 i 06 są niezastąpione w akcentowaniu konturu policzków. Idealny efekt osiągniesz, jeżeli nałożysz trochę kremu wzdłuż kości policzkowych, tak jak aplikuje się róż w kremie."

A Wam dziewczyny życzę aby ten nowy, nadchodzący Nowy Rok był jeszcze bardziej wspaniały od 2014, aby Wasze noworoczne postanowienia się spełniły, marzenia zostały zrealizowane, cele osiągnięte i aby miłość gościła w Waszych sercach przez calutki czas, żebyście zawsze mogły liczyć na rodzinę i przyjaciół! Wszystkiego dobrego!

niedziela, 28 grudnia 2014

Sernik Londyński - Prosty i pyszny

Szczerze to nie za bardzo lubię nasze polskie serniki. Ja nigdy nie robiłam, ale gdzie bym nie jadła zawsze był suchy. Ten natomiast jest bardzo prosty, nie trzeba siedzieć nad maszynką do mielenia a konsystencja jest boska! Aksamitny, kremowy, wilgotny, rozpływa się w ustach. Pycha!

Przepis zapożyczony stąd, lekko zmodyfikowany - robiłam wiele razy więc jest porządnie przetestowany.

Przepis na tortownicę 20 cm. Koniecznie trzeba piec w tortownicy (blasze z otwieranymi bokami). W innym przypadku trudno będzie nam wyciągnąć ciasto.

Oryginalne składniki spodu:

  • 150 ciastek / herbatników / biszkoptów 
  • 75 g roztopionego masła

Składniki spodu, moja modyfikacja:

  • 75 g kruchych ciastek lub biszkoptów
  • 75 g roztopionego masła
  • 75 g startych orzechów 


Składniki masy serowej:

  • 500 g tłustego sera (testowałam kilka, najbardziej pasuje mi Delfiko z Kauflandu, ma 25% tłuszczu)
  • 150 g cukru pudru (ja daję domowy waniliowy cukier)
  • 3 duże jajka
  • 3 duże żółtka
  • 1 i 1/2 łyżki ekstraktu cytrynowego (domowego)

Składniki polewy:

  • 145 ml śmietany
  • 1 łyżka cukru waniliowego (domowego)

Sposób przygotowania:
1. Należy rozkruszyć herbatniki (ciastka), orzechy (ja trę na tarce o drobnych oczkach w Kitchen Aid). Rozpuścić masło,wymieszać z ciastkami (powinien powstać "mokry piasek"). Wyłożyć dno tortownicy, wstawić do lodówki. 
2. Do sera dodać cukier, utrzeć a następnie dodawać (po jednym) żółtka i w dalszej kolejności jajka, na końcu ekstrakt waniliowy.
3. Włączyć piekarnik, na dno wstawić naczynie żaroodporne wypełnione wodą.
4. Masę serową wylać na nasz spód, wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 st. C na pojemnik z wodą.
5. Piec 40-45 minut, wylać polewę (wymieszać śmietanę z cukrem) i piec jeszcze 10 minut.
6. Wyjąć i studzić w tortownicy ok. 5 godzin (najlepiej zrobić sernik wieczorem i odstawić do następnego dnia). 

P.S. Nie mam zdjęcia całego ciasta, bo zbyt szybko znika i za każdym razem nim się zorientuję zostają pojedyncze kawałki ;)





poniedziałek, 22 grudnia 2014

Jedwab Green Pharmacy


Pierwszym produktem, który zakupiłam do pielęgnacji włosów był olejek Amla Dabur, teraz kolej na opisanie mojej drugiej zdobyczy, jedwabiu. On niestety nie skradł mojego serca, chociaż nie mogę na niego narzekać, bo plusy i minusy się równoważą. 
Nie jest zły, ale (jak to często u mnie bywa) mógłby być znacznie lepszy. Pachnie bardzo ładnie, także prostota opakowania urzeka. Jedwab jest zamknięty w plastikowej butelce z dozownikiem, przy czym posiada bardzo zmyślne zamknięcie.
W konsystencji (i nie tylko) jest bardzo podobny do serum na zniszczone końcówki z Avonu. Serum używałam już dawno i mam mgliste wspomnienia o nim, jednak wydaje mi się, że są podobne - zapach, konsystencja i działanie. 


Nie ma w sobie jedwabiu, więc nazwa lekko myląca.
Działanie: "Działanie" to tutaj duże słowo. Bo jedwab nie odżywia, nie zauważyłam nawilżenia, nie dba o zdrowie włosów a jedynie wygładza przez co rozdwojone i połamane końcówki lepiej wyglądają, ale chyba nie są w lepszym stanie.
Mimo to lubię, bo czasami gdy mam naelektryzowane, stojące włosy wystarczy kropla jedwabiu i gotowe!